[TOMEK] Zwycięzcą może zostać każdy. I to jak łatwo!
maj05

[TOMEK] Zwycięzcą może zostać każdy. I to jak łatwo!

Gdy piszę te słowa, jest niedziela, zbliża się godzina wieczorna. Za nami tydzień majówkowy, nawet niezła pogoda do sportu (niezbyt gorąco) i naprawdę imponująca liczba moich treningów biegowych – ZERO… No cóż, jest jedna czynność, która zawsze wygra z bieganiem i absolutnie się jej nie wstydzę. Piłka nożna. Czas rozwiać wątpliwości – biegać lubię, wręcz uwielbiam, ale z futbolówką przy nodze zawsze jakoś tak przyjemniej. Zatem, w poniedziałek i wtorek, ze względu na przedmajówkowy nadmiar pracy, trudno mi było znaleźć czas, żeby podrapać się po uchu, a co dopiero biegać. Chociaż… Nie, przepraszam, okłamuję Was. We wtorek sport wszak uprawiałem – przed komputerem… razem z chłopakami z tajnej grupy „5kg trotylu” w FIFA 2013 🙂 A potem było już pięknie! Środa – futbol. Czwartek – odpoczynek. Piątek – futbol. Sobota – futbol. Trzy mecze w cztery dni na ulubionym boisku przy SP 33 – ojj, całą zimę na to czekałem. PS. Jeśli ktoś, gdzieś czasem gra w piłkę i brakuje Wam jednego – piszcie do mnie. Ja nie odmawiam 🙂 Ale dość o moich losach obecnych, nie chcę z tego bloga robić pamiętnika. Jeśli chcecie zacząć biegać, dobrze by było, gdybyście znaleźli sobie jakiegoś trenera. To może nawet zbyt mocne słowo, ale chodzi o osobę, która doświadczenie w bieganiu ma i może udzielić wielu cennych rad. Nie znacie kogoś takiego osobiście? Nic nie szkodzi, poszukajcie w internecie. Jest chociażby forum bieganie.pl, tam na pewno znajdziecie bratnią duszę, która będzie umiała Was pokierować i wesprzeć. No albo szuranie.pl, bo już widzę, jak Paweł się krzywi w tym momencie 🙂 I tutaj są przecież osoby, które z Wami chętnie porozmawiają. Ja miałem to szczęście, że pomógł mi Piotrek. Na początku rozpisał mi kilkutygodniowy plan treningowy, a potem cierpliwie odpowiadał na każde, nawet najgłupsze pytania. A bywało ciekawie, bo kiedyś pytałem go choćby o to [uwaga! ostre! tylko +18 ;)], czy to normalne, że mi sutki krwawią w trakcie biegu. Normalne. Trzeba kleić plastrem. Trener jest potrzebny zwłaszcza na początku. Potem każdy z Was będzie umiał sobie w odpowiedni sposób ułożyć treningi. Czasem trzeba przycisnąć, niekiedy odpuścić. Ważna jest dyspozycja dnia, ale absolutnie nie można tylko na niej bazować – bo przecież zdarza się, że niby chciałoby nam się już przystanąć, ale jednak stać nas na dalszy bieg. Trzeba we właściwy sposób poznać swój organizm – po miesiącu, dwóch będziecie wiedzieć już, co i jak. Aha. I pamiętajcie o jednym – jeśli ktokolwiek, kto rzekomo biega, wyśmiewa się z ilości kilometrów, jakie przebiegliście, albo z Waszej szybkości, to nie musicie go obrażać, rzucać pomidorami, kamieniami itd. Środkowy palec już mu/jej jednak z powodzeniem możecie pokazać. Dosadnie, ale od lat niemiłosiernie irytują mnie takie...

Read More
Adam Dulnik zwycięzcą kwietniowej rywalizacji Endomondo!
maj03

Adam Dulnik zwycięzcą kwietniowej rywalizacji Endomondo!

W kwietniowej rywalizacji szuranie.pl na Endomondo szurało z nami 108 osób. Tradycyjnie wśród nich byli nie tylko Polacy, 13518 kilometrów przeszurały z nami osoby m.in. z Meksyku, Turcji, Norwegii i Brazylii. W czołówce próżno jednak było szukać obcobrzmiących nazwisk, a jedynym obcokrajowcem, na dziewiątym miejscu jest Hasan z Turcji. Pierwsze miejsce (360,01 km), po walce do ostatnich minut kwietnie, zajął Adam Dulnik z Kielc. BRAWA!. Zapraszam na krótką rozmowę ze zwycięzcą. Adam jest rodowitym wrocławianinem, jednak od wielu lat mieszka w Kielcach, ma 33 lata, jest absolwentem kierunku resocjalizacja i pracuje w Ośrodku Korekcyjno – Edukacyjnym dla Osób Stosujących Przemoc w rodzinie. szuranie.pl: Jak zaczęła się Twoja przygoda z bieganiem? Adam Dulnik: Sumiennie biegać zacząłem w lipcu 2012 roku podczas trzy tygodniowego pobytu w Iwoniczu Zdroju. Moje bieganie ma charakter wyłącznie rekreacyjny i zawsze będzie taki miało. Dwa lata temu zerwałem więzadła w kolanie, wtedy też doszedłem do wniosku, że kopanie piłki, którym zajmowałem się swego czasu w Orlętach Kielce i Polonii Białogon to sport dla mnie zbyt kontaktowy i nie chcąc narażać się na kontuzję „wszedłem” w bieganie. Co ciekawe, mój brat bliźniak – Marcin, zaczął biegać wiele lat przede mną. Nigdy nie myślałem, że to może dawać jakąkolwiek przyjemność, wręcz przeciwnie – dziwiłem się, że poważny człowiek, po pracy przebiera się w „dziwne”ubranie i biega bez celu. Startując w zorganizowanych biegach nastawiasz się na wynik, czy na ukończenie i dobrą zabawę? Zdecydowanie ukończenie. Podstawową zasadą którą się kieruję jest myśl, że biegam dla własnego zdrowia, a nie żeby stracić zdrowie. Dlatego nigdy nie forsuje tempa ponad moje siły. Brałem udział w kilku biegach do tej pory i zawsze kończyłem, ale jestem pewien że jeśli mój organizm powiedział by mi NIE – to nie miałbym żadnych kłopotów z zejściem z trasy. Raz jeden nastawiłem się z ciekawości na poprawienie rekordu w pokonaniu 1 km, udało się choć warunki były delikatnie mówiąc nie najlepsze. Zbiegłem z „prędkością światła” ze szczytu  Równicy w Ustroniu Górskim 🙂 wyszło jeśli wierzyć Endomondo 3 min z sekundami. Moje bieganie jest totalną amatorką:) Przygotowując się do startu korzystasz z programów treningowych, czy robisz wszystko na „czuja” ? Przygotowując się do Orlen Maratonu i pół maratonu nigdy nie korzystałem  z żadnych programów, specjalistycznych treningów itp… mam założenie, że dzisiaj biegnę 10  lub 15 km i to wykonuję. Nieraz bywa, że jest to późno wieczorem ( jeśli żyje się z małżonką na grafik i ma do wychowania małego 4 letniego brzdąca to bywa, że dopiero późno wieczorem jest możliwość szurania). Oczywiście przed startem jakieś założenia są ale bez spinki. Przed Orlenem założenia były dwa: po pierwsze ukończyć bieg i jeśli spełnię ten warunek to „po drugie” złamać granicę 4...

Read More
Setka pękła – udany kwiecień! W Szczecinie też szurałem:)
maj03

Setka pękła – udany kwiecień! W Szczecinie też szurałem:)

To był bardzo udany miesiąc jeśli chodzi o moje szuranie. Dwanaście treningów, łącznie ponad 100 km. Pierwszy raz w mojej „biegowej historii” udało mi się przejść przez magiczną dla mnie barierę. W kwietniu dwa razy stanąłem na starcie zorganizowanego biegu. Było to dwa totalne przeciwieństwa…pierwsze zawody odbyły się w kieleckim parku (tutaj o tym pisałem), drugi bieg to Orlen Warsaw Marathon. Wystartowałem na 10 km i był to chyba najlepszy mój bieg w życiu:) Tak zdecydowanie najlepszy! (tu o nim pisałem). Poza tym kilka razy udało się wyjść na fajne biegnio/szuranie po Kielcach lub okolicy. Miałem w międzyczasie drobne problemy z achillesem, lub brzuchatym łydki (do końca nie wiem…), ale na szczęście dzięki pomocy masażysty-specjalisty:) Łukasza, udało się nogę wyleczyć. Przy okazji moich wojaży służbowych staram się także pozwiedzać jeśli jest co do zwiedzania akurat. Mecz w Szczecinie był wspaniałą ku temu okazją, bo miasto ciekawe, a poza tym byłem tutaj ostatni raz jako kilku letni szczylek:) Mimo pogody nie zachęcającej do szurania udało się spędzić kilkadziesiąt minut szurając szczeciński asfalt. Sympatyczna pani z hotelowej recepcji poleciła park (podobno znakomicie nadający się do biegania, i blisko hotelu). Oczywiście skorzystałem. Jednak chciałem zobaczyć statki:) Bo w Szczecinie przecież port jest:) Zaczepiłem starszego pana we wspomnianym parku pytając o port i prosząc aby wskazał mniej więcej w którą stronę mam się udać. Był mocno zdziwiony, mówił, że to bardzo daleko, że piechotą to nie bardzo – ale w końcu uległ:) pokazał i powiedział …”oo tam niech pan biegnie”. Pobiegłem. Nie było wcale tak daleko, w sumie w godzinę zwiedzania zrobiłem troszkę ponad 8 km, czyli bardzo delikatnie. Trochę czasu jednak zajęło (a nie miałem autopauzy) fotografowanie Daru Młodzieży. Tak, tak mi się akurat udało, że trafiłem na dzień kiedy ten chyba najbardziej znany polski żaglowiec przypłynął do Szczecina. Telefon ustawiłem na „prądowej skrzynce” i pamiątkową fotografię wykonałem. Powrót pod górkę do hotelu. Endorfiny były tego dnia ogromne! A do domu ponad 600 km….      ...

Read More