[Piotr] Półmaraton Chicago ukończony!
wrz09

[Piotr] Półmaraton Chicago ukończony!

Witajcie zza wielkiej kałuży! Pół roku temu biegałem od pięciu do ośmiu kilometrów i wziąłem udział w kilku biegach ulicznych, zapragnąłem wiec pokonać półmaraton. Według tutejszej miary to 13.1 mil. Wziąłem się więc za w miarę regularne bieganie bo wcześniej to bywało z tym różnie. Za cel ustaliłem sobie ukończenie biegu w dwie godziny i piętnaście minut. Po dwóch miesiącach na treningu połówkę zrobiłem w 2:08 wiec już pokonałem swoje założenie i w tej euforii trzy tygodnie później kolejna połówka i znowu lepiej 2:05 (ukończona z lekkim bólem kolana), a że do daty chicagowskiego półmaratonu było jeszcze miesiąc i „apetyt rośnie w miarę jedzenia” postanowiłem zaatakować poniżej dwóch godzin! Po kilku dniach kolejny trening, a kolano nadal boli –  tak odpuściłem tydzień. W momencie kiedy uznałem, że bólu już nie ma, wyszedłem na trening, a tu bach drugie kolano ten sam ból w tym samym miejscu tylko zmiana kolana!!! Odpuściłem tydzień, poniżej drugi i prawie po miesięcznej przerwie nadszedł ten dzień. Pobudka 4:30 rano wyjście z domu o 5:00 i już wiedziałem, że nie jest dobrze – tak wczesna godzina, a na zewnątrz 22 stopnie powyżej zera i 90% wilgotności powietrza, kto był w Chicago to wie jaka to masakra. O 6 rano godzinę przez biegiem oddałem rzeczy do depozytu i odliczałem czas podczas rozgrzewki. 7:00 3…2…1… START 20 tysięcy biegnących i ja z nimi dumny jak cholera. Biegnę za zającem na 2:00 wedle założenia, ale w tej grupie ustawiły się tez jakieś „ślimaki” co ledwie nogami włóczyli i spowalniali bieg wiec zając już mi odskoczył. Niestety przy 4-5 mili odezwało się cholerne kolano i już wiedziałem ze nie walczę o czas, a o przetrwanie w dodatku ta cholerna wilgoć! Temperatura ok 26C + wysoka wilgoć nie pomagała nie tylko mi ale wielu z szurajacych, karetki jeździły co kilka minut zbierając co chwile kogoś z pobocza . Naliczyłem 14 osób na drugiej połowie biegu które wymagały opieki lekarskiej leżąc na trawie w tym ok 60 letni mężczyzna na 10 mili ledwie już szurajacy nogami który wywrócił się kilka metrów przede mną. Podnieśliśmy go, a on nadal chciał do przodu ale ostatecznie zabronił mu lekarz. Na 2 mile przed końcem ściana, mimo wcześniejszego zassania żeli, ból, brak ochoty i chęć zejścia! Przy biegu ” podtrzymywały ” mnie oklaski i okrzyki publiczności która ustawiona była prawie na całej trasie motywując mnie do ukończenia biegu. Ostatnie chwile, ostatnie metry, łzy ból i szczęście, medal KONIEC!!!!! Czas słaby 2:19:47 ale najważniejsze ze dobiegłem. Teraz czas na zimne piwko i kawałek pizzy który był wliczony w pakiet startowy. Narazie nie chce patrzeć na buty do biegania gdyż muszę wyleczyć kolana ale pewnie za tydzień...

Read More
[Paweł II] Zafascynowany Krukiem!
wrz04

[Paweł II] Zafascynowany Krukiem!

W imieniu swoim, ale jestem przekonany, że podobnie jak ja, wielu osób powiedzmy przypadkowych, które zareagowały na informację w Internecie, chciałbym: podziękować organizatorom za imprezę o jakości przekraczającej oczekiwania, ciepły klimat i zaangażowanie. Kawał dobrej roboty! Trzymam kciuki za przyszłe sukcesy w tym kierunku. Coś o biegu. Trasa ani asfalt, ani żwir. Mieszana. Wielbiciele asfaltu pewnie się zawiedli, może  ta nawierzchnia miała jakiś drobny wpływ na prędkość (ja zrobiłem życiówkę na 10k). Wielbiciele miękkiego terenu również nie znaleźli się na ulubionym podłożu. No i co? I nic. Należy biegać tam, gdzie się da. Nie przyzwyczajać się, różnicować teren, warunki. Nie o to chodzi, by trening realizować w optymalnych warunkach. Nuuuda! Wyzwanie rozgrzewa pasję. Jeśli w trakcie ciężkiego biegu nie czujesz choć raz rezygnacji i nie mówisz sobie – nigdy więcej, co to za bieg?! Na trasie 11k może za krótko na takie odczucia, za to podziwiając sposób zorganizowania imprezy, jestem dobrej myśli na poszerzenie jej. Może zimą, by nie konkurować z Wtórpolem? Sam bieg dostarczył mi pewne wskazówki, nad czym dalej pracować oraz lekcję pokory. Mam tu na myśli problemy z oddechem spowodowane przeziębieniem. Zapchany nos utrudnił oddech przeponą, w konsekwencji podbieg pozbawił wielu sił, których zabrakło w ostatnich 3,5k. Poza tym zbyt szybkie wyrwanie się do przodu od linii startu, ale to typowy błąd żółtodzioba. Podsumowując; jest mi niezmiernie przykro, że od razu po ukończeniu biegu musiałem pędzić do pracy. Tym samym nie miałem okazji napić się piwka, a żona przekąsić kiełbaskę 😉 Przy okazji wymienić uwagami z tłumem ludzi równie ogarniętymi pasją biegania. Wiele twarzy rozpoznałem z połówki w Radomiu. Atmosfera niezwykle serdeczna i rodzinna. Nawet żona, nie biorąca czynnego udziału, wyraziła entuzjastyczną chęć powrotu na – miejmy nadzieję – kolejną imprezę. Jedyny minus – papierowe numery startowe, które się odrywają. Ogromny plus – konstrukcja z rur start/meta! Następny razem trzeba owinąć ją czymś i będzie Lux! Trasa, nagłośnienie, izotoniki na trasie również, oznaczenie, medale pamiątkowe....

Read More