Deyna, Agrykola i…Błękitna Ostryga:)

MBI2013000421_1191Tak szybciutko, bo pora późna, a rano wstawać trzeba niezmiernie wcześnie. Jak to ostatnio często się zdarza, znowu zawędrowałem do Warszawy. Śmiałem się z siebie w duchu szukając miejsca do przetrzymania nocki, że oprócz oczywiście ceny dużą rolę grało to w jakim miejscu ewentualny hotel jest położony. Odpadały wszystkie centra, stare miasta itd. Dlaczego? Ano, aby było gdzie szurać:)

Ostatecznie wylądowałem w hotelu u Prezydenta:) Rezydencja Belweder o tak się nazywa, a że była jakaś kosmiczna promocja na mobilnym Bookings.com – to skorzystałem, bo w normalnych cenach to raczej hotel poza moim zasięgiem cenowym. Tym razem stolica gości mnie w związku z chyba najtrudniejszą „imprezą” jaką gościł Stadion Narodowy. W sobotę na tym wielkim obiekcie będzie 60.000 ludzi (tyle kupiło bilety), oni wszyscy będą uczestniczyli w rekolekcjach Ojca Johna Bashobory. O tak to dzisiaj widziałem

IMG_1262

Widać, że wszyscy obawiają się tego „jutra”. Szczerze, ja też. Mimo, że z nie jednego mikrofonowego pieca się jadło, to takich akcji jeszcze nie miałem. Komunikaty o „wstąpieniach demonicznych” i co za tym idzie interwencjach egzorcystów, które mam przekazywać delikatnie mnie przerażają… Tym bardziej to dziwne, że to „impreza” katolicka… Z wielkim dystansem podchodzi do tego Siostra (szefowa wszystkich szefów), która dzisiaj stwierdziła, że jakby była woda (jak to już kiedyś tutaj bywało…) to chodzilibyśmy po niej.:)

Ale do rzeczy. Staram się zawsze przy wyjazdach z noclegiem skorzystać z poszurania po nowych terenach. Warszawa to takie miasto w którym byłem chyba „milion” razy, jednak zawsze to wyjazdy służbowe. Okropnie mnie interesuje, mocno zadziwia! Uwielbiam historyczne ciekawostki związana z naszą stolicą i wszystkie tablice na kamienicach (a jest ich sporo) powodują, że zazwyczaj moje bieganie po Warszawie jest raczej mocno turystyczne:) Tak też było i tym razem. Kręcą mnie wszelkie „wielkie” rzeczy, ważne miejsca itd. Hotel Rezydencja Belweder jest na przeciwko mieszkanka Pana Prezydenta, szuranie zacząłem od dokładnego obiegnięcia tego domostwa, później obok wieeeelkiej, ogromnej Ambasady Rosji i jakiegoś centrum ichniejszej kultury. Trzeba przyznać, że te budynki i przyległy do nich park robi wrażenie. I tylko przed tą ambasadą widać stały patrol policji…Czemu? Nie wiem. Poszurałem później jeszcze w pobliżu ambasady Szwecji (tu nawet jakiś miły Szwed – może ambasador? – nie wiem) wieeelką limuzyną przepuścił mnie ostentacyjnie. Zatrzymał się, cofnął – pomachał i dopiero jak przebiegłem ruszył dalej pozdrawiając. Ogromnie lubię Szwecję – byłem kiedyś tam kilka miesięcy prawie na kole podbiegunowym i wspomnienia mam mega fantastyczne, dzisiejsza sytuacja sympatię do kraju trzech koron jeszcze spotęgowała! Poszurałem też przy ambasadzie Hiszpanii i jeszcze jakiejś – ale nie dostrzegłem napisu:) Ogólnie skupiłem się na okolicach Łazienek w których byłem pierwszy raz w ziemie – pisałem o tym o TU. Zwiedziłem szurając Agrykolę, zrobiłem kilka kółek

IMG_1270

W ogóle świetna sytuacja, brama otwarta. Wejść może każdy, biegać może każdy. Na zdjęciu tego nie widać, ale później zrobiło się naprawdę tłoczno. Fajnie, że takie obiekty są otwarte. W Kielcach też tak jest? Można wejść na stadion przy ul. Bocznej? Szczerze nie wiem…

„Pędząc” dalej zwiedziłem okolice stadionu Legii. Też byłem na nim milion razy, ale zawsze służbowo – brama numer ileś tam, kamizelka, zdjęcia, konferencja i do domu. Tym razem na spokojnie dookoła, obejrzałem z bliska pomnik Kazimierza Dyny. Wielka historia naszej kopanej. Wielka Postać!IMG_1271

Dalej gdzieś tam dookoła czegoś, spoory podbieg przy Agrykoli – dał mi popalić, na tyle, że u góry musiałem się ratować jakimś znakiem drogowym. Pomógł mi utrzymać pion, choć też chyba przesadziłem z tempem. A górka jest mocno wymagająca. No i Chopina też obejrzałem, z daleka – bo ludzie się dziwnie patrzyli:)

IMG_1269

Po powrocie do hotelu pyszne piwko. Nic tak nie smakuje jak zimne z pianką tuż po bieganiu. Wypiłem duszkiem. I jeszcze jedno:) Wykorzystując wszystkie możliwości mojego dzisiejszego miejsca noclegowego zawędrowałem też o tu…

IMG_1274

Cisza, pusto, chłodna woda…fantastycznie się zrelaksowałem leżąc na wodzie wspomagając się wielkimi piankowymi pałkami. To było cudowne 30 minut w spokoju z delikatnymi brzmieniami RMF Classic z głośników. Zdążyłem jeszcze pooglądać naszego Jerzyka, nie znam się na tenisie, i szczerze to nigdy się tym jakoś nie emocjonowałem – ale przyznać muszę, że tym razem emocje były. Jeszcze wygramy kiedyś z tymi Angolami!!!

Aaa miałem też zdradzić (zapowiadałem na Endomondo) w jaki sposób poradziłem sobie z krwawiącym problemem. Ostatnio nawet po 10 kilometrach dobiegałem do domu z ukrwawioną koszulką, moje sutki nie dawały za wygraną. Próbowałem tysiąca różnych plastrów, extreme sporty srorty, wodoodporne srorne, i tak dalej i tak dalej. Zapas plastrów w domu mam na kilka lat, bo oczywiście nie można kupić jednego (nooo dwóch) tylko całą paczkę… Plastry od mojego owłosionego cielska się odklejają i już. Nie ma opcji aby było inaczej. Wazelina proponowana przez kolegów – jakoś nie przemawia do mnie. Przecież to się wytrze jeszcze szybciej niż odpadają mi plastry… Próbowałem obwiązywać się bandażem elastycznym:) Ale tam metalowa spinka wpija mi się we mnie i przeszkadza… Kurrr! Aż, idąc za radą Andrzeja, który biega w koszulce termiczne pod spodem, spróbowałem tego rozwiązania. Jednak wersji minimalistycznej. Poobcinałem to co miałem, rękawy, dół i wszytko inne co nie potrzebne.

IMG_1250

Po założeniu wyglądam jakbym wyrwał się z imprezy w Błękitnej Ostrydze, jednak od razu uspokajam, nakładam na to oczywiście normalną koszulkę. Trochę jest cieplej:) ale do wytrzymania. Cycki są całe! I to najważniejsze. Szukam jeszcze rozwiązania na za długiego palca u prawej nogi (paznokieć się z nim już żegna – a palec mnie wkurwia – za przeproszeniem –  na tyle, że chyba się z nim też pożegnam… da się uciąć go w ogóle? Po co mi on? 🙂 No i jeszcze prawe ucho (kurde, ta moja prawa strona jest jakaś…lewa) Ucho nawala, bo słuchawka mi wypada:) W lewym trzyma się doskonale – z prawego leci pieron cały czas. Madafaka…

Miało być krótko – wyjszło długo. O!
Dobranoc.

Author: szuracz

Share This Post On

2 komentarze

  1. Spróbuj plastry na basen, te na rany dla pływaków. Nie przyklejam do swego bogatego owłosienia, tylko wywijam koszulkę na drugą stronę, przyklejam do niej – koszulki – ciut wyżej. Celowo wykonuję ruchy jak w biegu, by jak najlepiej trafić w obszar sutków. Klej trzyma pomimo wilgoci, sprawdziło się na ostatniej trasie 19km. Pozdrawiam

    Post a Reply
  2. Ryysieeeeek!!! Byłem w tym hotelu. To był ten sławetny samotny wypad do Wawy na Black Label Society. Hotelik pachnie Gierkiem, ale pełna kultura zachowana. Flaszke można wypic bez problemu 🙂 co też uczyniłem po czym udałem się na koncert ZAKK`a. Byłem totalnie invisible! Ambasade Szwecji, dom Pana Prezydenta minąłem nie wiem kiedy. Koncert był mega total odjechany. Ludzie nosili mnie na rękach, choć pewnie o tym nie wiedzieli- wszak byłem niewidzialny. W takim też stanie wróciłem do hotelu. Niestety bez kurtki, która z tego co się domyślam pozostała niewidzialna do dzisiaj :).

    W nocy w gardle miałem sahare, a bufetu i sklepu w pobliżu nie było. Przed kranówką uratowała mnie recepcjonistka – odstepujac 1,5 l muszynianki! Hotel wart polecenia! 🙂

    Teraz już wiesz o której wizycie w Wawie mówię. Tak to ten sam hotel 🙂

    P.S. Elegancko się czyta Twój znaczy się Ryśkowy blog. Fajny temat, fajnie napisane, fajne foty. Pełen zapał!
    p.s. zacząłem szurać 😉 pozdrowionka!!!! Rysssieeeeeek!!!!

    Post a Reply

Submit a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.