Czy maraton powyżej 4h się liczy?

odzimek001Ciekawa dyskusja. Czy maraton powinien być zarezerwowany dla najlepszych? Moim zdaniem TAK. Co to oznacza?

Z pragmatycznego punktu widzienia start amatora w zawodach rangi mistrzoskiej jest bez sensu. To tak gdyby do Ligi Mistrzów dostał się zespół złożony z bankowców, piekarzy itd. Mecze bez znaczenia, bez stawki. Nikt, kto codziennie pracuje nie ma szans wygrać. Zawodowcy, których jedynym celem w ciągu dnia jest poprawa swoich rezultatów zostawią w tyle nawet najbardziej ambitnego amatora.

Jeżeli mówimy, że wysokie limity czasowe są dewaluacją maratonu i obniżają jego rangę, oznacza to, że każdy kto skończy maraton w czasie dłuższym niż 2h 30min już się do tego przyczynia. Bo jaka jest różnica dla zawodowca jeżeli facet za nim przybiegnie półtorej, dwie czy dwie i pół godziny później? I tak już zdąży zjeść, wziąć prysznic i  przymieżyć się do samochodu. Pewnie nawet nie patrzy na tych co kończą na 3.30.

Kto ustalił, że akurat 4 godziny to ta granica przyzwoitości? 3.59 to jest gość, a 4.01 to biedny pozer ryzykujący zdrowiem? Jeżeli chcemy aby maraton był tylko dla najszybszych to limit 4h będzie ich obrażał. 3h już prędziej ale najepiej 2h 30min. Później dobiegają tylko amatorzy…

DSC_0605

Pięknym aspektem pracy tam gdzie pracuje są zagraniczne delegacje. W maju byłem służbowo na targach w Bilbao. Miasto rozbiegane i to dosłownie. Targi odbywały się w centrum miasta, blisko bulwaru nad rzeką. Stoisko mieliśmy blisko szklanej ściany. W momentach gdzie nie było ruchu można było zaobserwować setki biegaczy o każdej poże dnia. Niesamowite. Kiedy wieczorem wybiegałem czułem się jak na zawodach. Wszędzie otaczali mnie biegacze. W Bilbao mam kolegę. Mówi on, że bieganie jest tak bardzo popularne, że mało kto nie bierze udziału w przynajmniej półmaratonie. Lepsi biorą się za triatlon.

DSC_0597

W Bilbao byłem 3 dni. W tym czasie nie widziałem NAWET JEDNEJ osoby która miła problemy z wagą. Właśnie wróciłem z Hiszpanii, innego zdecydowanie mniej rozbieganego miejsca i tak dobrze już nie jest.

DSC_0599

Jeżel rozmawiamy o rozwoju biegania w Polsce to trzeba zdefiniować możliwości. Idziemy w stronę jakości czy masowości? Zależy nam na jak najlepszych wynikach czy dużej ilości biegaczy?

DSC_0620

Moim zdaniem niższe limity startowe miałyby kolosalny wpływ na popularyzację biegania w Polsce. W jednym momencie zrezygnowalibyśmy z najsilniejszej motywacji do biegania – zawodów. Kto raz ruszył na trasę w zawodwach, będzie chciał zrobić jeszcze raz. To uczucie kiedy dobiega się do mety daje takiego kopa, że kilka m-cy później dalej biega się na tej endorfinie.

Że bardziej komercyjne? Organizatorzy więcej zarobią na wpisowych? Co w tym złego?

Mój rekord w maratonie to 4.16 osiągnięty w Dębnie w tym roku. Wracałem z maratonu zdruzgotany, liczyłem że złamię 4h. Kryzys + skurcze = dodatkowe 18min do czasu…

Powróćmy do początku. Czy maraton powiniem być dla najlepszych? Moim zdaniem TAK. Zdefiniujmy „najlepszy” (oczywiście to tylko moja interpretacja). Ma szersze znaczenie niż najszybszy. Najlepszy jest wyższym stopniem słowa dobry. Najlepszy znaczy że w jakimś aspekcie życia ktoś osiągnął poziom lepszy niż dobry.

Moim zdaniem każdy biegacz który pokonał swoje złe nawyki, słabości, lenistwo, ograniczenia swojego organizmu jest najlepszy. Pan po 50-tym roku życia który zaczął biegać jak został dziadkiem, Pani która zrzuciła już 15kg zbędnego balastu, facet który całe życie wykazywał się wyjątkowym antytalentem sportowym (to ja:) ). Moim zdaniem tacy ludzie pokonując swoje słabości wykonują równie trudną pracę jak zawodowcy i w tym konkretnym aspekcie są najlepsi…

PS

Na koniec anegdota. W Dębnie jak już doszedłem do siebie i powoli kuśtykałem z Żoną i Tatą do samochodu panu przed nami upadł izotnonik. Tata podniósł, podał Panu na co on odpowiedział – „Człowiek na starość głupieje. Po 50-tce rzuciłem wóde i papierosy, a biegać maratony zacząłem…”. Ot biegacz najlepszy w rzuceniu fajek i wódy:)

Author: szuracz

Share This Post On

3 komentarze

  1. W swoich dotychczasowych maratońskich startach nie zdarzyło mi się pokonać tego dystansu w czasie powyżej 4 h. Najgorszy wynik 3:58 osiągnołem w 35 MW, to był mój debiut.
    Biegłem wtedy przez kilka km z dziewczyną, poznaną podczas tych zawodów (bardzo lubię zaczepiać innych by sobie uprzyjemnić bieg rozmową), której celem było złamanie 4h. Wiem, że jej się udało, tak jak mi sie udał skończyć ten bieg. Mieliśmy zupełnie inne cele, ona złamać 4h, ja przebiec – powtarzam PRZEBIEC 42,195 km, czas był bez znaczenia. Ot cała filozofia biegania maratonów. Jedni robią to dla wyników, czasów a dla innych to przygoda, cel sam w sobie.
    Jestem pełen podziwu dla tych wszystkich któzy potrafią być na trasie 6 h. Ja bym nie dał rady.
    Pozdrawiam

    Post a Reply
  2. Właśnie co to oznacza dla najlepszych, dobrze, że doczytałem do końca bo już miałem na końcu klawiatury nieprzyzwoity komentarz

    Post a Reply
  3. Ostatnio zrobiła się taka moda na bieganie, że niedługo więcej będzie biegaczy niż spacerowiczów, ale to dobrze, serducho pracuje, mniej zawałów i ludzie mają co robić, a nie tylko gapić się w telewizor.

    Post a Reply

Skomentuj Gajowczyk Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.