Dzieńdobry,
Jestem młodym…noo 33 letnim facetem zmagającym się z szuraniem wszelkiej maści chodników i asfaltów. Rzadziej zahaczam o miękkie podłoże. Ogólnie staram się biegać, choć jak głosi tytuł bieganiem nie chciałbym tego nazywać, bo biega to Usain Bolt, ja szuram. I o tym szuraniu będę pisał. Po co? Zapytacie. Ano po to, aby mnie to mobilizowało do „dalszej systematycznej pracy”, a mówiąc serio, abym miał oprócz biegania szurania samego w sobie jeszcze inną motywację. Do czego dąże szurając? Na pewno do lepszego samopoczucia, do lepszej kondycji, nie ukrywam, że też do zrzucenia kilku (nastu) kilogramów. A marzeniem pozostającym narazie w sferze marzeń nie osiągalnych jest bieg przynajmniej na 21 km. O tym dłuższym nawet nie mam odwagi wspominać. Mam nadzieję, że Ty czytający te słowa spojrzysz na mnie łaskawym okiem i pamiętaj, że te „wyszurywane” kilometry są dziełem 32 letniego faceta z wagą zbliżającą się nieuchronnnie do magicznej setki, przy wzroście 180 cm.
pozdrawiam gorąco
Szuracz:)
Ostatnio powiększam grono współtworzących szuranie.pl o kolejnych szuraczy-blogaczy, tutaj można czytać co piszą - www.szuranie.pl/category/wasze/
Jeśli Ty też chcesz pisać tutaj o swoim szuraniu, a może nawet bieganiu – napisz do mnie [email protected]
PS. Aaaa jeśli chciałbyś/chciałabyś koniecznie coś do mnie napisać podbudowującego – oczywiście, że można – nawet chętnie przeczytam. Co więcej – gwarantuję, że odpiszę! [email protected]
a tak trenuje:
Anonim says:
A to ja wyniki mam podobne. A Pan przebiega te dystanse bez postoju czy z jakimiś postojami?
szuracz says:
nie nie, raczej jest to ciągłe bieganie bez przerw. Choć kilkanaście miesięcy temu przerwy były konieczne. Ale przerwy na marsz, nie są niczym złym.
Piotrek says:
Pytam ponieważ mam bardzo zbliżone „statystyki”, zarówno wyniki biegów jak i masy, wzrostu i wieku, choć wiek może ciut mniej :). Bardzo polubiłem bieganie (szuranie, hehe :), czuję, że wytrzymałość troszkę się zwiększa (po tyci dosłownie, ale jednak; co w sumie jednak cieszy niesamowicie), tylko nadal na dystansie 5 km mam około 7-8 postojów, tzn nie jest to zatrzymanie się, ale przejście w marsz na minutę, nie więcej niż półtora. I zastanawiam się jak może to wpływać na budowanie wytrzymałości i czy warto się tym przejmować. Czy lepiej starać się szurać jakąś większą ogólną odległość po to by po prostu spalić więcej kilo, ale kosztem postojów; czy może jednak próbować włożyć większy wysiłek na krótszych fragmentach, kosztem, że ogólnie siły odejdą szybciej i km ostatecznie będzie przebiegniętych mniej.
A generalnie trochę mnie smucą te postoje, bo mało ich jednak nie jest. Pozdrawiam.
szuracz says:
powolutku, zobaczysz, że systematycznością dojedziesz do takiego stanu, że te przerwy nie będą konieczne. Ale też trochę musisz o to powalczyć, przy pierwszej zadyszcie nie poddawać się i wyznaczać kolejne cele do których dobiegniesz. Do tamtej bramy, teraz do następnej itd itd. Uda się zobaczysz! Najważniejsze jest nie skupiać się na odległości, a na czasie wysiłku. Fajnie aby trening trwał minimum 30 minut, z przerwami (na marsz) czy bez. Przeplataj bieganie marszem, a jak przebiegniesz 30 minut bez przerwy to jesteś gość i bramy biegowego raju zostaną otwarte:))) Wtedy ograniczeniem jest tylko Twoja głowa! Powodzenia
Piotrek says:
Nie, nie, nie martwię sie. Póki co, dobrze mi idzie (jak na moje możliwości). Jak biegam, wychodzę z domu i wracam z reguły 60 minut później (rozgrzewka w domu), to oznacza, że mam około 45 minut czystego biegu. Także tu jest spoko, monitoruje zresztą wagę i widzę spadek – powolny, ale jednak leci w dół. Tylko tak się właśnie zastanawiam jak likwidować te przerwy bo one mnie troche denerwują, ale już mam mniej więcej orientację, również dzieki Pana poradom. Mniej więcej wiem co spróbuję zrobić. Do 30 minut bez przerwy to jednak jeszcze sporo mi brakuje, myślę, że z rok to minimum. Ale nigdzie mi sie nie śpieszy, powolutku do celu.
Na koniec, miałby jeszcze jedno, juz ostatnie bardzo, ale to bardzo ważne pytanie. Ze względu na podobną wagę chciałbym się spytać Pana o stawy. Nie miał Pan żadnych problemów, nie doskwierały Panu? Generalnie póki co nie odnotowałem jakichś niebezpieczeństw, mam dość dobre buty z amortyzacją, ale jednak waga 90 pare kilo to niemało. I tak czasem się boje o nie i może podświadomie trochę ograniczam.
Dziękując Panu za odpowiedzi, pozdrawiam serdecznie, i prosze dbać o naszą Koronkę jak najlepiej Pan potrafi bo to wspaniała rzecz dla kielczan. Żeby była tam gdzie jest (co najmniej). hej hej
szuracz says:
O Koronkę dbam jak tylko mogę, jak nikt nie będzie przeszkadzał to damy radę!
Odnośnie 30 minut biegu – zrobisz to od zera w 7 tygodniu. W rok, to przygotujesz się do maratonu, jeśli tylko będziesz systematyczny. Zobacz tutaj: http://bieganie.pl/?show=1&cat=19&id=547 spróbuj się przyłożyć i się uda.
Odnośnie stawów, oczywiście że bolały. Na początku kolana, później szczególnie po bieganiu z podbiegami, stawy skokowe. Brałem jakieś tam coloflexy i inne, jednak to chyba bardziej na podświadomość działało niż na cokolwiek innego. Odstawiłem, nogi trzeba wzmocnić i tyle. Wzmocnią się poprzez bieganie, zobaczysz po jakimś czasie, że mięśnie na nogach masz takie jak nigdy wcześniej:)
Dlatego biegaj, odpoczywaj, rób przerwy i biegaj – szuraj. Nie poddawaj się i nie zważaj na nic innego! Powodzonka!
Kuba says:
Bardzo inspirująca stronka.
W kwestii zrzucania kilogramów proponuję dorzucić interwały raz w tygodniu. Ja zgubiłem już 9 kilogramów w 3 miesiące
Pozdrawiam i życzę samych sukcesów
Kuba
compressport says:
Kuba? te 9kg to z ilu kg zgubiłeś?
fido says:
Przepraszam, że dopiero odpisuję, ale jakoś umknęło mi Twoje pytanie. Z 86 kg do 77 kg. Przy czym był moment po około 40-50 dniach, gdzie ważyłem nawet 74 kg. Wówczas jednak czułem się za słaby więc podbiłem wagę na 77 kg i tak już trzymam.
Anonim says:
Ja swego czasu ważyłem 101kg a mam 180 cm wzrostu.