Szuranie w Turcji
lut06

Szuranie w Turcji

Zimę w bieganiu uwielbiam, uwielbiam śnieg i przedzieranie się przez niego na leśnych ścieżkach, mróz, który mrozi policzki jednocześnie dając chłodny powiew przy każdym wolniejszym kroku. Uwielbiam biegać jak jest chłodniej, nie cierpię upałów, biegania w wielkim słońcu, wypacania litrów potu, spalonego czoła i „opalonych” spodenek na udach:) Zima jednak to okres w moim zawodowym życiu kiedy wyjeżdżam do troszkę cieplejszego kraju na około dwa tygodnie. W zeszłym roku pracowałem w Hiszpanii, w tym przyszła pora na Turcję. Nie są to niestety wakacyjne wyjazdy podczas których mogę leżeć przez 24 godziny na leżaku nad basenem. Jest tutaj pracy, a czasami nawet roboty, dużo więcej niż w Kielcach, a warunki dużo trudniejsze przede wszystkim ze względu na mega słaby internet, drogie połączenia telefoniczne oraz dzień pracy ustawiony zgodnie z zajęciami drużyny, wyjazdowe treningi dwa razy dziennie, mecze itp. Można to jakoś jednak pogodzić z tym aby zawodowo nic nie ucierpiało, a kosztem wolnego czasu znaleźć chwilkę na przeszuranie okolicznych ścieżek. Śpiochem jestem ogromnym, zresztą – kto tego nie lubi? Na śniadaniu trzeba było się pojawić dokładnie o 8.00 albo o 8.30, według polskiego czasu to odpowiednio 7.00 i 7.30. Aby zdążyć przeszurać kilka kilometrów i być na śniadaniu trzeba było operację rozpocząć około 6.30 (według polskiego czasu o 5.30 ! ) To dla mnie masakra! Będąc w Kielcach nic w życiu nie zmusiło by mnie do tego aby wstać pół godziny przed szóstą i wyjść pobiegać, tu było inaczej bo wiedziałem, że jak nie wtedy to nigdy. Później treningi, zdjęcia, mecze, zajęcia, pisanie itd. Zbierałem się zatem skoro świt i przemierzałem okolicę w poszukiwaniu wrażeń. Tych dookoła nie brakuje, choć nie ukrywam, że w większości wybierałem te bezpieczniejsze rejony, a przynajmniej świadomie omijałem te, które wydawały mi się mniej bezpieczne.   Mieszkamy w Kundu, to jakieś 30 km od Antalyi znanego turystycznego miasta na południu Turcji. W Kundu nie ma nic oprócz eleganckich hoteli, taksówek, busów i morza. Kundu to tak naprawdę jedna ulica, która po stronie morza zabudowana jest architektonicznymi dziwolągami. Na pierwszy rzut oka przeogromne hotele robią wielkie wrażenie, szczególnie w nocy, pięknie oświetlone wyglądają bajkowo. W dzień jest już troszkę mniej przyjemnie, a dodając do efektów wzrokowych myślenie „co autor miał na myśli” stawiając coś na wzór budowli z Placu Czerwonego obok basenu i urządzając tam hotel o nazwie Kremlin trąci to delikatnie „myszką”. Jednak nadal robi wrażenie, ogrom i przepych widać na każdym kroku. 100 metrów od hotelu w którym mieszkam stoi prawdziwy pałac, właścicielem jest jeden z najbogatszych Rosjan Roman Abramowicz. Złoto, złoto i fontanny oraz pewnie z tysiąc pokoi, tak w skrócie można ten hotel opisać, wrażenie robi ogromne!   Biegnąc dalej jednak już...

Read More