Fizjotrening z Nike Free w FORPRO
mar29

Fizjotrening z Nike Free w FORPRO

Rzadko jest możliwość aby pogadać o tym co nas boli (a stopy bolą często) z fachowcami w danym temacie, dlatego też ogromnie miło mi poinformować i zaprosić na fajne wydarzenie podczas którego będzie można dowiedzieć się wszystkiego o… naszych stopach. Ekspert Nike Running Poland – Szczepan Figat, podczas pokazowego treningu przedstawi zestaw ćwiczeń wspomagających aktywny i skuteczny ruch stopy w trakcie biegu. Tajemnice technologii Nike Free odkryje przed Wami Marcin Michalski, specjalista produktowy Nike Poland. Po treningu i części teoretycznej będzie też można spotkać się z przedstawicielami firmy Satin, którzy odpowiedzą na wszystkie nurtujące Was pytania dotyczące higieny stóp biegaczy i sposobów zabezpieczenia się przed popularnymi urazami. Czyli jak widać motywem przewodnim będzie stopa biegacza, ale oczywiście będziemy testować najnowsze modele z serii Nike Free. Widzimy się 11 kwietnia w FORPRO w Warszawie, ul. Myśliwiecka 4a o godz. 18.00 Facebookowe wydarzenie jest tutaj: www.facebook.com/events/235736663218229/...

Read More
Babeczki szurają nad zalewem.
mar27

Babeczki szurają nad zalewem.

W sobotę wybrałyśmy się z moja nową biegającą koleżanką Dorotką pobiegać nad Zalew Zemborzycki. To jest sztandarowe miejsce biegaczy lubelskich;) Dorota jest dużo bardziej wybiegana niż ja. Więc  pobiegła także  nad zalew, czym wzbudziła mój podziw. Podziw ten wyraziłam telefonicznie słowami: „Chrystus Cię opuścił?”, bo wydawało mi się, że jak już do zalewu dobiegnie z miasta to potem już nie zdoła obiec zalewu;). To nieładnie tak nie doceniać koleżanki. Dojechałem nad zalew moim Volveronem;), gdzie po 20 minutach błądzenia i jeżdżenia w tę i z powrotem odnalazłam zmarzniętą koleżankę. Pogoda była całkiem ok. Tylko duży śnieg i mróz jak na wiosnę;). Biegło się naprawdę wspaniale. Ciekawa jestem czy wszystkie babeczki jak biegną to tyle gadają. Bo my to non stop:) O: życiu; urodzie; dzieciach; wakacjach; biegających chłopakach; maratonach; mężach ( ale swoich) I naprawdę zleciało…11,5 km. Tyle zrobiłam JA. Natomiast Dorotka nabiegała 17, 5 km!!! To dużo! Muszę tez dodać , ze zalew obiegłyśmy tylko z jednej strony;). Bo się bałyśmy, ze się zgubimy, a tam „wilki jakieś…” Wracając miałyśmy pod wiatr. Zamarzły nam twarze tak, że wiele spraw zostało nie do końca obgadanych , co bardzo dobrze rokuje kolejnym biegom:). Dodam, że baaaardzo dużo ludzi biegało tego dnia nad zalewem. Pozdrawiałyśmy wszystkich na swej drodze. Myślę, ze ta ilość biegaczy może oznaczać, ze podczas Czwartej Dychy do Maratonu może pobiec naprawdę rekordowa liczba osób. Tylko, że ja mam problem z bolącym kolanem :(. Przedwczoraj odbiegłam od domu 3 km i mnie tak dopadło, że musiałam stanąć…Takie dziwne uczucie odrętwienia w kolanie…Ale na razie staram się nie traktować tego jako kontuzję, tylko niezbyt dyskretny sygnał mego ciała, że odczuwa zmiany;). Do soboty daję kolanu odpocząc, a w sobotę bieg z koszyczkiem dookoła zalewu;).  A!!! Gratuluję wszystkim biegaczom, którzy ukończyli 8. Półmaraton...

Read More
Misja ukończona!
mar25

Misja ukończona!

Kilka miesięcy temu rozpocząłem Misję Połówka. Taka robocza nazwa wymyślonego na szybko i bez odpowiedniego przemyślenia ukończenia Półmaratonu Warszawskiego. Planowałem przebiec i…przebiegłem! A działo się tyle, że nawet nie wiem od czego zacząć. No bo to, że się udało widać już po tytule. A jak było? Jednym słowem WSPANIALE, a o szczegółach poniżej. W Warszawie pojawiłem się już w piątek, popracowałem trochę przy jakże wspaniałym meczu Polska – Ukraina. Było minęło – nie ma co wracać:) Z San Marino będzie lepiej, ostatni mecz z nimi (też prowadziłem) wygraliśmy 10:0 – może będzie podobnie. Oby! W sobotę odebrałem pakiet startowy w Pałacu Kultury i już tam można było czuć coś wyjątkowego co unosiło się nad głowami ludzi trzymających w rękach czarne reklamówki z białymi paskami. Miłość do biegania! Odbiór pakietów i sprawdzenie chipów odbył się bez żadnych problemów. Bez kolejek i niespodzianek. Zapomniałem zabrać ze sobą dokumentów i obawiałem się, że czeka mnie wycieczka na Sadybę – jednak Pani uwierzyła na słowo, że Jańczyk to Jańczyk czyli ja:) Uff… Sobotni wieczór to makaronowa kolacja + kino. Było miło. Wieczorem przygotowałem wszystkie ciuchy, przypiąłem numer i spać około 23.00. Usnąć łatwo nie było, nie ma co ukrywać – denerwowałem się ogromnie. Mówiąc w bardziej młodzieżowym języku spękany byłem mocno:) Czego się bałem? Nie wiem, niewiedza o tym jak to wygląda najbardziej mnie przerażała. Nigdy wcześniej nie przebiegłem „ciągiem” ponad 20 km. Nigdy nie byłem na tak dużej imprezie biegowej. No i od trzech tygodni zmagałem się z chorobą, antybiotyki i totalny brak ruchu pewności siebie mi nie dodawał. Bałem się i już! Budzik zadzwonił o godzinie 7.00. Przysnąłem jeszcze 25 minut i ociężale zwlokłem się z łóżka. Łatwo nie było. Za oknem też nie było niczego co mogło by nastrój poprawić. Zachmurzone niebo, padający śnieg i temperatura…-8 stopni. Nie zachęcało! W związku z tym, że nie znam Warszawy, a jechałem sam i obawiałem się problemów z zaparkowaniem auta, a co za tym idzie ze zbyt dużą odległością od samochodu do startu. Nie chciałem zmarznąć poprostu. Wymyśliłem sobie, że pojadę dużo wcześniej i przeczekam w aucie do startu. Tak też zrobiłem, z domu wyszedłem o 8.00. W ostatniej chwili przypomniałem sobie o chipie, który ostatecznie wylądował przywiązany sznurówkami do buta. Ubrałem się ciepło, koszulka termiczna z długim rękawem, na to techniczny t-shirt i cienka bluza z długim rękawem. Buff na szyję i drugi na głowę, na to czapka w barwach Korony:) Kilkanaście minut później zameldowałem się w pobliżu Mostu Poniatowskiego, miejscówkę znalazłem świetną – kilka minut później już nie osiągalną dla pragnących znaleźć miejsce parkingowe. Do strefy startu około 300 metrów. Pozostało 1,5 godziny… Szybko jednak upłynęło, a jeszcze szybciej napływał kolorowy...

Read More
To będzie bolało!
mar21

To będzie bolało!

Trzy dni pozostały do startu w PMW. Tak jak pisałem wcześniej okres bezpośrednio przed startem nie powinien wyglądać tak jak wygląda u mnie. Siły wyższe, a może i własna głupota spowodowały, że przeziębienie, gorączka, łóżko, w końcu antybiotyki itd uniemożliwiły właściwe przygotowanie do startu. Gdzieś tam z tyłu głowy pojawiała się myśl, czy aby nie zrezygnować, jednak tak bardzo chcę to ukończyć, że ta opcja tak szybko jak się pojawiła tak szybko zniknęła z głowy. Wielkie, mocarstwowe momentami plany o złamaniu dwóch godzin najwyższa pora porzucić na dobre. Dopisałem się oczywiście do „autobusu jadącego na 2:00” o TUTAJ, no bo jakby mogło być inaczej. Co więcej nie wysiadam z niego do momentu gdy autobus okaże się na tyle mocny, że nie będę w stanie utrzymać ich tempa. Liczę się z tym i jestem więcej niż przekonany, że tak będzie. No chyba, że siły jakieś kosmiczne zstąpią na mnie i uda się utrzymać to co planowane jest w linkowanym wyżej poście. Miałem podobną sytuację już na Biegu Mikołajkowym, gdzie marzyłem o złamaniu godziny na 10km. Było to dużo bliżej w moich wyobrażeniach niż 21 km, jednak treningi i czasy na nich osiągane nie wskazywały na to. Bieg jednak był zupełnie inną historią niż treningi. Tempo jak na mnie kosmiczne:) Na treningach okolice 6:00/km, na biegu pierwsze 3 km niewiele ponad 5:00, reszta odrobinę wolniej, jednak żaden km powyżej 6:00! Czas końcowy 57:45. Było to w grudniu, zimę – nie licząc ostatnich dwóch/trzech tygodni przepracowałem nieźle. Zgubiłem 7 kilogramów (choć do zgubienia pozostało jeszcze sporo). Czy to wszystko, plus bez wątpienia super atmosfera i endorfiny unoszące się w powietrzu pozwolą nogom nieść się bez opamiętania? Oby tak było – choć jestem myślącym człowiekiem (czasami) i wiem, że będzie trudno. Nie mam w sobie jakiejś wielkiej spinki na ten wynik, bo po pierwsze – nie zacząłem biegać aby bić rekordy i komukolwiek, cokolwiek udowadniać. Tym bardziej, że wynik 2:00 w półmaratonie nie jest czymś co moim znajomym (biegającym) imponuje. Wręcz przeciwnie:) To był raczej mój cel. Po drugie zamierzam się w niedzielę dobrze bawić, przebiec całość bez wielkich kryzysów i nawet jak ukończę w 2:40 to też będę zadowolony. Na pewno dam stówkę zaangażowania, nie będzie robienia lipki:) Do stolicy wybieram się już w piątek, gdzie popracuje trochę:) na Stadionie Narodowym przy okazji meczu z Ukrainą, w sobotę odbiorę pakiet startowy i w spokoju poczekam na niedzielę. Może zahaczę w między czasie o Kielce? Jeszcze nie wiem. Sam bieg zamierzam rozpocząć spokojnie, poszukam zajęcy na 2:00, wsiądę do tego autobusu i…zobaczymy co będzie dalej. Oby tylko nie padało! Bo to, że będzie poniżej zera akurat absolutnie mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Najlepiej...

Read More
Rozgrzewka z Timex’em
mar19

Rozgrzewka z Timex’em

Jak wiecie w najbliższą niedziele kończymy oficjalnie pierwszą Misję Połówka. Szuranie.pl będzie miało reprezentanta w Półmaratonie Warszawskim, na jakieś piorunujące wyniki i zaskakujące miejsca oczywiście nie liczę, a samą imprezę traktuję przygodowo z nastawieniem na fajną zabawę i ukończenie jej w zdrowiu. Tak w zdrowiu i ogólnym zadowoleniu przede wszystkim. Aby tak było, mimo tego co wygadywałem jakiś czas temu w pewnej telewizji (o TUTAJ), przyłączę się z wielką chęcią do wspólnej rozgrzewki przed biegiem. Zawsze tak jakoś jest, że to co samemu wydaje się głupie i bezsensowne, robione w grupie wydaje się nie najgorsze. Tym bardziej, jeśli „szeryfem” jest ktoś, kto coś tam w życiu przebiegł…:) Rozgrzewkę organizuje Timex. Poprowadzi ją trener biegaczy amatorów – Mateusz Jasiński. – Rozgrzewka stanowi jeden z elementów, które przyśpieszają wdrażanie organizmu do pracy fizycznej. Polega ona na poprzedzeniu właściwego wysiłku krótkotrwałą pracą mięśniową, która natężeniem i charakterem jest zbliżona do mającego nastąpić wydatku energetycznego. Po rozgrzewce nasz organizm pracuje efektywniej – serce bije szybciej i wydajniej, w płucach wzrasta pobór tlenu, zwiększając jego transport do pracujących mięśni, co w efekcie generuje większą moc. Rozgrzewka przygotowuje nas do zaplanowanego wysiłku i zapobiega kontuzjom, mówi Mateusz Jasiński, biegacz, trener i popularyzator zdrowego stylu życia. Timex to wiodący producent zegarków wysokiej jakości. W 1986 r. Timex Ironman Triathlon był pierwszym zaawansowanym zegarkiem sportowym wprowadzonym na rynek. Szybko stał się najchętniej kupowanym zegarkiem sportowym na świecie i od dwóch dekad pozostaje na pierwszym miejscu w tej kategorii. Zegarki Ironman cieszą się popularnością zarówno wśród sportowców amatorów, jak i zawodowców. Od roku 2005 Timex jest Oficjalnym Sponsorem Pomiaru Czasu Maratonu Warszawskiego.  – Zaangażowanie w sport doskonale wpisuje się w naszą strategię promocji aktywnego stylu życia, a dobra marka Maratonu Warszawskiego gwarantuje powodzenie naszego wspólnego przedsięwzięcia. W ramach współpracy w tym roku organizujemy rozgrzewkę dla wszystkich osób zainteresowanych dbałością o swoją kondycję oraz mądrym treningiem” – mówi Paweł Sawicki z firmy Timex Group Polska. Prowadzący rozgrzewkę – Mateusz Jasiński to aktywny biegacz, osoba popularyzująca bieganie jako styl życia (facebook.com/mateuszjasinskibieganie), trener biegaczy amatorów, korporacyjnych grup sportowych oraz celebrytów. Na co dzień prowadzi serwisy o zdrowym trybie życia takie jak treningbiegacza.pl i run-log.com. Bloger portalu Na Temat. Serwis treningbiegacza.pl jest Partnerem Medialnym  8. Półmaratonu...

Read More