szuranie w duecie z Krzysiem
paź08

szuranie w duecie z Krzysiem

Niedziela nie wyglądała dobrze jeśli chodzi o pogodę. Ale skoro był to trzeci dzień bez szurania – nie było wyjścia… Smutne, deszczowe niedzielne szuranie zapowidało się inaczej niż zwykle. A to za sprawą towarzysza. Krzyś bo o nim mowa, z ruchem miał do czynienia ostatnio tyle, że był na ruchu, a raczej Ruchu. Chorzów:) Jeździ do pracy rowerem, jednak nie dość, że blisko to jeszcze z górki. Po kilku (choć po raz pierwszy odgrażał się już w zeszłym roku) prośbach i namowach wreszcie udało się go wyciągnąć z domu. Spotkaliśmy się po moim rozgrzewkowym kilometrze i poszuraliśmy – dosłownie – przed siebie. Tempo, masakrycznie wolne, ale tak miało być. Ilość przystanków (przejść do marszu) dawno nie widziana – ale tak miało być. Szczerze myślałem, że Krzyś zrezygnuje po 10, 15 minutach. Ku mojemu zaskoczeniu zrobił ze mną moją standardową pętle (ok. 5km) i jeszcze musiał doszurać do domu, czyli pewnie wyszło mu w okolicach 6 kaemów. Wiem, że jak na pierwszy raz to za dużo, wiem, że pewnie w domu cierpiał katusze. Ale mam nadzieję, że się nie zniechęci, a i o żadnej długotrwałej dolegliwości nie będzie mowy. Dzięki takiemu akurat wybieganiu pękła mi pierwsza godzina treningu, po raz pierwszy:) W sumie wyszło: D: 7,7 km C: 1:01:22 Zdziwiony też byłem tym, iż robiąc częste przejścia do marszu – raczej tego nie stosowałem – można przebiec ostatecznie wielkie (jak dla mnie odległości). Po tym treningu nie czułem praktycznie nic, i gdyby nie to, że najzwyczajniej w świecie zmarzłem i musiałem kupić do domu mleko:) to spokojnie mógłbym zrobić jeszcze drugie tyle. W tym, bądź szybszym tempie. Wypróbuje to następnym razem. A tymczasem do mojego pierwszego oficjalnego biegu zostało: 13 dni… polecam: www.kieleckadycha.pl tutaj cała traska: historia:...

Read More
początki po przerwie
paź05

początki po przerwie

Ciężko się było zdecydować. Kiedy jednak nastąpiła godzina ZERO poszło łatwiej niż się spodziewałem. Myślałem, że po dłuższej przerwie będę zaczynał prawie tak samo jak rok temu. Czyli od jednego kilometra przeszuranego w bólach i z bólami ogromnymi dnia następnego. Jednak nie. Plan postawiony przed sobą samym jest ambitny – jak dla mnie oczwyiście. 21 października odbywa się w Kielcach pierwszy od daaaawna bieg. KieleckaDycha. Zapisałem się i zamierzam ją w całości przeszurać. Jeszcze nigdy nie pokonałem 10 km za jednym razem, czy się to uda? nie wiem, ale szykuję się do tego. Dwa treningi już za mną: 2 października 2012: dystans: 4,78 km czas: 30:53 4 października 2012: D: 6,32 km C: 42:18 Szczególnie to wczorajsze bieganie sprawiło mi dużo frajdy. Końcówka, ostatni kilometr szurało mi się E LE GAN CKO! Miałem wrażenie, że mógłbym spokojnie zrobić jeszcze drugie tyle. I nawet miałem na to ochotę, wstrzymało mnie tylko jedno – nie chciałem wracać pod górę. Niestety mieszkając na osiedlu, które ma w nazwie „Wzgórze” trzeba się z tym liczyć, że gdzie by się nie pobiegło, to powrót jest podgórkę:) Koniec końców skończyłem. Dzisiaj delikatne zawasy i ból mięśni jest. Ale bez tragedii. Teraz dwa dni przerwy i szuranie w niedzielę. tutaj wczorajszy trening:...

Read More

Witajcie szuracze!

Kłaniam się niziutko z nowego miejsca na planecie www. Szuranie.pl to blog, w którym będzie pisało się o bieganiu szuraniu. Czemu nie bieganiu? Bo biegają to biegacze. A nie tacy amatorzy z brzuszkiem jak ja:) To nie pierwsze moje podejście niestety do szurania. Rok temu dokładnie zaczynałem podobnie, od szurania i od pisania. Pisanie jest dla mnie nierozłącznym elementem życia – z różnych powodów, dlatego piszę zawsze o tym co robię. Dlatego będę pisał o bieganiu, wróć – szuraniu. Nie będzie pewnie to ciekawa lektura, no bo kogo mogą interesować zmagania z własnymi niemożnościami natury fizycznej i psychicznej przy pokonaniu chociażby 4-5 km. Mam nadzieję, że pisanie tutaj spowoduje, że motywacji nie zabraknie. Mam też nadzieję, że zdrowotnie wytrzymam dłużej niż rok temu, kiedy to odpadłem po kilku miesiącach. Jak wtedy było? można znaleźć tutaj: http://ukonczemaraton.blogspot.com a wpis początkowy, który nie zaczynał się tak optywmistycznie jak dzisiaj, TUTAJ:...

Read More